sobota, 28 grudnia 2013

6. Przyjaźń


Czy życie jest sprawiedliwe?
Czemu wystawia nas na takie trudne chwile? Ćwiczy naszą wytrzymałość?
Czy jest limit cierpienia i miłości?
 Czy te pytania są aby na pewno takie trudne?

Dni mijały a przyjaźń rozkwitała coraz bardziej. Znajomi stali się przyjaciółmi. Dogadywali się doskonale a tematy do rozmów im się nie kończyły. Wszyscy się do siebie zbliżyły. Niestety co dobre zawsze się kiedyś kończy. Wszystko się musi równoważyć. Nigdy nie wiadomo kiedy szala przechyli się na naszą korzyść a kiedy nas pogrąży. Czy dla tej dziewczyny jest już koniec smutku? Czy limit się skończył i wszystko będzie już ok? Życie jednak nie jest takie oczywiste jak większość je odbiera. 

*

Nauczyciel czepiał się bardzo przyjaciół ale co to za zmartwienia jeśli się doświadczyło dramatu? 

*

Wszyscy przyjaciele tkwili w pokoju dziewczyn. Jack, Jerry, Milton, Julia, Mika, Grace oraz Kim. Brody był w tym czasie z Victorią. Tak ta dwójka ze sobą chodzi. Ale czy to znaczy że się kochają? Trudno stwierdzić, bo oboje zachowują się jak single. Victoria flirtuję z innymi chłopakami a Brody z dziewczynami. To nie był prawdziwy związek. Oboje są rozpieszczeni i kapryśni ale Brody jest bardziej do zniesienia. Nie przed wszystkimi tak się wynosi i czasami zachowuję się dość normalnie. Ale widać było gołym okiem, że chłopak nie przepada za Jackiem, oczywiście ze wzajemnością. Najczęściej ze sobą rywalizują. Zawsze muszą być od siebie lepsi. Nie tylko w szkole. W miłości również. Brody widząc, że Jack najwięcej czasu spędza z Kim próbował ich od siebie oddalić albo zbliżyć się do blondynki. Niestety albo stety z marnym skutkiem mu to wychodziło. Jego próby podbicia serca Crawford kończyły się fiaskiem. Nie umiał się z nią porozumieć tak jak Jack. Co rzecz jasna niebyt mu pasowała. 

*

Przyjaciele byli w pokoju i próbowali się uczyć. Co chwila po pokoju latały zeszyty i notatki z lekcji.
- Beznadzieja. - powiedział Jack i rzucił się na łóżko
Po chwili Kim rzuciła się na przyjaciela na łóżko, który głośno krzyknął.
- Kim! 
- Co? - zapytała słodko się uśmiechając żeby uniknąć kary
- Nic. - powiedział patrząc jej w oczy. Nie mógł przestać. Miał ochotę ją pocałować ale coś go po wstrzymywało.
- Whooo! - krzyknął Jerry i rzucił się na przyjaciół tym samym powodując zniszczenie tej pięknej chwili
- Jerry! - krzyknęli jednocześnie
- No co? Wy możecie a ja nie?! - powiedział

Przyjaciele westchnęli cicho i powrócili do nauki. Szło im to opornie. Musieli odrobić multum prac domowych. A kto zadał im najwięcej? Wstrętny nauczyciel, którego spotkali podczas kary. Nie znał litości i wyżywał się na uczniach. Lubił ich pogrążać ale to nie znaczy że wszystkich. Miał swoich ulubieńców. Do których należała Victoria, ponieważ była córką jego znajomego. Wszystkich to oburzało ale co mieli zrobić? Życie nie jest aż tak sprawiedliwe. I każdy musi się do tego przyzwyczaić ale czy aby na pewno?

*
Następny dzień zapowiadał się wyśmienicie. Lekcje były o wiele krótsze ponieważ kilku nauczycieli nie było w szkole i nie było nawet zastępstwa. Wszyscy siedzieli w klasie. Znaczy nie wszyscy. Kim spóźniła się na lekcję, ponieważ szukała podręcznika od wróżbiarstwa. Niestety nigdzie nie mogła go znaleźć. Przetrząsała wszystkie kąty w pokoju i w szafce ale na daremno. Zapukała w drzwi i weszła do sali gdzie odbywała się już lekcja. Posłała miły sztuczny uśmiech niskiemu profesorowi i rzuciła się na krzesło koło Brewera.
Nauczyciel nie czepiał się nikogo więc z łatwością Kim się upiekło.
- Co tam? - zapytał się Jack obserwując ją
- Słabo. Podręcznik zgubiłam . - mruknęła blondynka
- Mogę pożyczyć ci swój. - uśmiechnął się 
- Nie musisz. Poszukam go. Może się znajdzie przy odrobinie szczęścia i porządku.
- Pomóc ci?
- Jeżeli nie masz dość mojej osoby to z chęcią.
- Ciebie dość? Nigdy. Ale czasami mogłabyś być milsza dla Jacka. - powiedział chłopak 
- A Kim na to: za żadne skarby. - powiedziała blondynka również w 3 osobie
- A Jack ma ochotę na naleśniki.
- A Kim się zastanawia kto wymyślił tą głupią grę.
- Jerry. - powiedzieli oboje równocześnie i wybuchnęli śmiechem. 
Tak, Jerry zarażał innych sobą. W pozytywny dość sposób.

*

Kim siedziała na trawie z dziewczynami. Czyli Miką, Grace i Julią. Po chwili Jack i Jerry rzucili się na trawę obok nich. 

- Lenie. - skomentowała Crawford gdy przyjaciele wylegiwali się na trawie a ona czytała książkę
- Kim odłóż to i kładź się. - powiedział Jack
- Zapomnij. Muszę wyuczyć się na pamięć tych definicji.
- Po co? - zapytał się Jerry, który robił sobie jedzenie
- Żeby coś osiągnąć w przyszłości. - powiedziała i pochłonęła się w książce
- Ja już coś osiągnąłem. Tylko patrz. Mam tu ciastka, ciasteczka Amy...
- Że jakie? - zapytała się zdziwiona Kim
- To takie okrągłe ciasteczka. Trzeba uważać bo mają różne smaki. Są i karmelkowe, czekoladowe, truskawkowe, jagodowe, bananowe ale i są o smaku szpinaku czy brukwi. Ale są również ciastka Astry. One są w gwiazdki i są w nich różne wierszyki. Albo Bixi - one nawet potrafią tak jakby wybuchnąć kremem. Kaalix polegają na tym, że jeżeli ma się ochotę na określony smak np. czekoladowy to trafisz na czekoladowe ciastko ale jeżeli przejdzie ci przez myśl coś innego wtedy babeczka staje w płomieniach i zamienia się w popiół. Dziwne ale tak jest. Są one pyszne. Albo ...
- Spokój Martinez. Spokojnie. - powiedziała Mika 
- Ciasteczkowy trans - wytłumaczyła szybko Grace

Blondynka chwilę przyglądała się przyjacielowi a za chwilę zauważyła coś co przykuło jej uwagę.

- Co to?
- Stolik? - zapytał się jakby było to najzwyklejszą rzeczą w świecie
- To moja książka. - powiedziała dziewczyna
- Yyy nie? To mój stolik. - wytłumaczył Latynos blondynce
- Szukałam tej książki od rana a ty ją wziąłeś jako stolik?
- Kobieto ogarnij się. Chyba nie chcesz zepsuć mojego stolika?
- Dawaj książkę Martinez. Jutro mamy wróżbiarstwo a ty robisz sobie stolik kiedy ja powinnam się uczyć ale nie mogę bo pan geniusz mi to uniemożliwia!

Zabrała mu książkę i odłożyła obok siebie przy torbie. Zamierzała jeszcze się pouczyć.


- Kim masz jeszcze jakąś książkę do wróżbiarstwa?
- A swojej nie masz? - zdziwiła się blondynka
- No właśnie jest w moim pokoju a tak jest tak daleeeeeeko...
- Masz stary moją. - pożyczył mu swoją książkę Jack
- Dzięki stary! - ucieszył się Jerry i powrócił do układania ciastek
- Kiiiiiiiiiim! - krzyknął Jack i pociągnął bezbronną dziewczynę do siebie. Wtulił się w nią i nie chciał puścić. Blondynka odpuściła sobie naukę i leżała obok chłopaka wtulając się w niego co chwilę.


Szkoda że ich szczęście niedługo się skończy. Życie będzie zupełnie inne. Będą musieli nauczyć się wszystkiego od nowa. Od nowa.

                                      

Siemanko :D
Jak myślicie co się stanie?
Ja wiem xD
Jak tam klimat przed sylwestrem? ^^ xd
Piękną wiosnę mamy tej zimy xd
Pozdrawiam cieplutko <33

piątek, 20 grudnia 2013

5. Kara

Mieli spotkać się o 18 w sali 203. Dziewczyna weszła niepewnym krokiem do klasy i rozejrzała się uważnie. Zauważyła nauczyciela, który siedział i obserwował ją uważnie. 
- Dzień dobry.
Żadnej odpowiedzi. Przyjemny typek. Stwierdziła oschle blondynka. Po chwili do klasy wpadli Jack z Jerrym. Otworzyli drzwi i oboje weszli uśmiechnięci.
- Dzień dobry my mamy odbyć karę ... - powiedział wesoło Jack
- Wiem, że macie karę. Siadać. - powiedział wyniośle nauczyciel
Wstał i mogli go obejrzę sobie uważnie. Wysoki, chudy z włosami w kolorze czarnym. Nie uśmiechał się a minę miał surową i niezbyt przyjemną.
- Hej Kim.- Szepnęli chłopaki i usiedli obok niej.

- Z tego co wiem to jesteście nowi i jeszcze nie znacie zasad obowiązujących w naszej szkole ale to was ani troczę nie usprawiedliwia! Jesteście nie odpowiedzialnymi, rozpuszczonymi bachorami...
- Chyba pan nie lubi nastolatków ... - zauważył Jerry
- Milcz jak do ciebie mówię! Wasza kara będzie polegać na po segregowaniu, posprzątaniu na lśnienie tej klasy i ozdób. Życzę miłej pracy.
- A skąd mamy wziąć ścierki itd?
- Wszystko znajduję się w kącie. Cała ta sala ma błyszczeć. 
Wyszedł trzaskając głośno drzwiami.
- Chyba go nie polubię. - powiedziała Kim
- Z pewnością ja też nie ... 

Wzięli się do roboty. W ruch poszły wszystkie puchary, ozdoby. Było tego multum.
Blondynka jęknęła i wzięła ścierką, którą zaczęła czyścić przypadkowy puchar. Przyjrzała się jego napisowi i przeczytała go na głos ,, Za odwagę, którą mało kto wykazuje w takiej sytuacji ... '' dalsza część zdań była nie do odczytania. Zauważyła jeszcze tylko kto to otrzymał ,,Dogowi Laughtowi ''. Puchar był bardzo stary i tajemniczy ale jak większość ozdób w tej sali. Wszystkie puchary były podobnej treści: ,, dla uhoronowania niezwykłych czynów dla ... '' ; ,, Człowiekowi, któremu zawdzięczamy ... '' ; ,, Za niezwykłe dokonania ...''. 


Chłopakom znudziła się już praca i zaczęli się wygłupiać. Jack wziął na ręce Kim i próbował ją wrzucić do wody. Blondynka krzyczała i się śmiała. 
- Błagam Jack ogarnij się! Proszę nie ... hahaha ...
- Nie wrzucę cię pod warunkiem, że mnie pocałujesz ...
- Chciałbyś ...
- No dobra czyli kąpiel ...

Dziewczyna pocałowała go w policzek ale chłopak zrobił minę pod tytułem ,, tylko tyle?''.
Kim pochyliła się nad Brewerem a po chwili wrzuciła go do wody. Wylądowali obydwoje bo chłopak trzymał ją na rękach. Jerry skoczył za nimi i tak zaczęli bawić się w wodzie. Cali mokrzy wychodzili właśnie z wody. Wszystko było mokre, włosy, ubrania. Jednym słowem wszystko. Spojrzeli na siebie ze śmiechem. Popatrzyli na siebie i wybuchnęli kolejnym nie kontrolowanym śmiechem. Nie mogli się powstrzymać. I wtedy do sali wszedł wredny nauczyciel.
- Co tu się stało?!  - ryknął 
- No wie pan ...
Nauczyciel wyglądał na wściekłego.
- Podejdzie tu ... - powiedział zdenerwowany
Wszyscy troje ustawili się w rządku i zaczęli się śmiać pod nosem. Nie mogli zachować powagi. Nie byli w stanie.
- Was to śmieszy?!
- Szczerze? Tak, trochę ... - powiedziała Kim
- Zamknąć się i słuchać. Nie toleruje takiego zachowania. Nie pójdziecie na kolacje tylko tu będziecie siedzieć i sprzątać. I ja tego dopilnuje.

Cali mokrzy zabrali się do sprzątania. Szybko próbowali wszystko ogarnąć co było akurat bardzo trudnym zadaniem. Niestety nie udały im się tego wszystkiego posprzątać dlatego zostali do nocy.
- Nie mam zamiaru spędzić z wami całej nocy dlatego jutro spotkamy się tutaj po lekcjach. 
- Ale mieliśmy tylko na dzisiaj karę ... - jęknął Brewer
- Ale jej nie skończyliście. Jutro widzę was tu po lekcjach.
Powiedział i wyszedł z sali. 
Zmęczona i śpiąca trójka podążyła do swoich pokoi. 
- Nie cie...rpię go ... 
Powiedział Jerry ziewając, który ledwo trzymał się na nogach.
- On jest chory ...
Powiedział Brewer, który nie był w lepszej formie od przyjaciela. Kim przysypiała na stojąco.
- Marzę żeby być już w łóżku. - powiedziała ledwo blondynka
- Nie tylko ty. - szepnął Brewer
Nagle wybuchł huk i Jerry wywalił się i leżał na podłodze. Znajomi popatrzyli na niego nieobecnym wzrokiem. 
- Wstawaj Martinez ... - powiedział Jack i złapał go za ramię
- Dzięki stary ... - ledwo wymamrotał Jerry 
Chłopcy udali się do pokoju i rzucili się na łóżku. Nie przebierali się ani nic po prostu rzucili się i zasnęli niemal od razu. Kim zrobiła podobnie. Poszli spać i najchętniej by nie wstawali rano. 



Niestety nie było dane im odpocząć bo wstali nieprzytomnie budząc się powoli. Czuli się dużo lepiej niż wczoraj wieczorem ale nie czuli się jeszcze aż tak wypoczęci jak zwykle. 
- Czemu wczoraj tak późno wróciłaś? - zapytała się Mika
- Mieliśmy karę. - powiedziała dziewczyna przysypiając na łóżku
- Aa to wiele wyjaśnia. Kim, wstawaj bo się spóźnisz na lekcje!
- Już, już. Daj mi minutę.
- Nie ma minuty. Wstawaj.
- Wiesz że teraz mogłabym użyć swojej mocy, żeby odespać wczorajszą noc.
- Wiem ale nie zrobisz tego - powiedziała pewnie Grace
- Czemu?
- Bo jesteś za bardzo zmęczona. - rzekła Julia 
- Wstawaj! Za 15 minut dzwonek! - krzyknęła głośno Mika



Blondynka szybko się ubrała i zeszła z dziewczynami do sali głównej na śniadanie.
- Co wy dzisiaj tacy nie wyspani? - zapytał się Milton trójki swoich przyjaciół
- Wiesz że ten wredny, przebrzydły, podstępny, głupi burak ...
- Burak? Serio Jerry? Tylko na tyle cię stać? 
- Śpiący jestem i nie mam sił wymyślić mu porządnego przezwiska ale następnym razem wymyślę. Ale powracając to kazał nam wyszorować całą salę i te głupie puchary ...
- I trochę nas poniosło i mamy dzisiaj dodatkową karę. - dokończył za niego Jack
- Wspaniale ... - powiedziała bez entuzjazmu blondynka


Lekcje minęły dość sprawnie i szybko. Niestety każdy z trójki znajomych czyli Kim, Jack oraz Jerry chcieli przedłużyć czas do spotkania z okropnym nauczycielem. Chyba pierwszy raz chcieli żeby lekcje trwały dłużej albo marzyli żeby już było po wszystkim i leżeć sobie w cieplutkim łóżeczku.


Po lekcjach znajomi szli do klasy gdzie kazał im się udać podły nauczyciel wczorajszego dnia.
- Ciekawe co tym razem wymyśli. - szepnęła blondynka do chłopaków.

Weszli do sali i powitali się na co profesor spojrzał na nich surowo. Uczniowie przewrócili oczami i udali się do sprzątania. Szło im średnio ale jakoś sobie radzili. Co chwilę wysłuchiwali głupie uwagi takie jak : Jak wy to robicie?! Przyłóżcie się do tego! Nie chcę spędzać z wami każdej chwili bo wy nie umiecie posprzątać!
Zmęczeni udali się najszybciej jak potrafili do pokoi i zasnęli z myślą, żeby już nigdy więcej nie spotkać głupiego nauczyciela. Szkoda że nie wiedzieli, że ma on być ich nauczycielem. Może nie robili by sobie nadziei na kolejne spotkanie a tak będą mieli z nim lekcje. Może i dobrze że o tym nie wiedzieli.


                                           

Okey długo, strasznie długo nie dodawałam rozdziału na tego bloga :(
I myślę że powinnam to naprawić :D
Za rekompensatę proponuję kilka rozdziałów :D
Co wy na to? :)
Okey, zdradzę wam że trochę się porobi w następnych rozdziałach ^^
Ale cicho sza to niespodzianka :D
Co słychać u was? ;D
Jak myślicie mamy jakieś nadzieję na śnieg na święta? xD
Oby ;> 
Trzymajcie się cieplutko ♥ 
A i dziękuję bardzo za poprzednie miłe komentarze ♥
Naprawdę one motywują do pisania :* ♥

niedziela, 3 listopada 2013

4. Wojna




Kim się obudziła. Chciała wstać ale nie mogła. Próbowała się wyrwać ale nie mogła, ktoś mocno trzymał ją w tali. Była przytulona do ... śpiącego Jacka! Blondynka rozejrzała się dookoła i zobaczyła, że wszyscy śpią. Próbowała jakoś rozluźnić uścisk chłopaka ale nie dała rady, był za silny.


Ktoś zapukał kilka razy ale po chwili do pokoju weszła p. Smith. Miranda była odkręcona plecami do reszty więc nie widziała wszystkich śpiących obok siebie w jednym pokoju. Kim szybko zatrzymała czas ale tak że reszta paczki może funkcjonować normalnie. Tylko zatrzymała w czasie nauczycielkę, żeby później nie mięć kłopotów bo na pewno byłyby jakieś konsekwencje tego wszystkiego. 



Blondynka niechętnie krzyknęła najgłośniej jak mogła ,,Pobudka'' i wszyscy wstali. Jack rozbudził się i rozluźnił uścisk. Rozejrzał się i zauważył Kim, którą przytulał. Szybko uwolnił dziewczynę i trochę zawstydzony uśmiechnął się do wszystkich. Każdy był niewyspany. A Jerry jeszcze spał. Mika razem z Grace wzięły poduszki i budziły Martineza. Ten szybko wstał z zamkniętymi oczami i dziwnej minie. Po chwili oprzytomniał.

- Co się dzieje? - zapytał ziewając Latynos
- Smith chciała wejść do pokoju, a jakby zobaczyła nas wszystkich mielibyśmy kłopoty - wyjaśniła szybko Kim
- To twoja sprawka? - odparła ze śmiechem Mika spoglądając na nauczycielkę
- Takk - powiedziała dziewczyna
- Twoja moc to zamrażanie? - zapytał ciekawy Milton obserwując nieruchomą nauczycielkę
- Nie, zatrzymywanie czasu.
- Dobra zbierajmy się, bo jeszcze się obudzi to będzie masakra ... - powiedziała szybko Grace
- Ona się nie obudzi, chyba że ja tak sprawię. Sama nie dałaby rady. Ale chodźmy już lepiej.


Dziewczyny szybko uciekły z pokoju chłopaków i udały się do siebie. Kiedy wszyscy  byli  już  w SWOICH łóżkach, Kim przywróciła czas, tym samym ,,budząc'' nauczycielkę.


Po ,,pobudce'' nauczycielki wszyscy zeszli się na śniadanie. Kim tym razem nie usiadła sama tylko w towarzystwie znajomych. Miła odmiana - pomyślała szczęśliwa Kim. Dużo nie rozmawiała, nie będzie się wychylać ale utrzymywała miłą rozmowę i naprawdę dobrze się przy tym bawiła. Nie musiała udawać za interesowania bo naprawdę ich polubiła. Jerry bawił się jedzeniem jak małe dziecko przy czym pobrudził każdego kto był w zasięgu jego zabaw. Przez cały czas się śmiali, nawet wtedy kiedy mieli we włosach dżem i okruchy po ,,wojnie'' Jerrego z Jackiem.
- I co?! Wygrałem bejbe! Who Jerry, oł Jerry, oł Jerry. Joł! - Krzyczał najgłośniej jak mógł i tańczył ile miał sił
- Ej stary, to było nieuczciwe! - krzyknął ze śmiechem Jack
- Oł Jerry, oł Jerry! Jerry miszczu mój! - Krzyczał na całą salę
Znajomi zaczęli głośno się śmiać. Jerry był naprawdę zwariowany ale taki jego urok.


Pierwszą lekcje mieli mięć na Dworze. Ubrali się ciepło i wyszli na dwór. Chłodne powietrze od razu owiało ich i przytuliło swoim mroźnym objęciem. Na dworze nie było na tyle zimno, że trzeba zakładać kurtkę ale było na tyle zimnawo, że bez ciepłego sweterka nie wychodź nigdzie. Wszystko było takie piękne i magiczne. Zwykły krzew był niezwykły, ponieważ każdy kwiatek miał innego koloru. Drzewa jakby bardziej zielone i ,,żywe'', słońce jakby jaśniejsze. Tak to magiczne miejsce gdzie WSZYSTKO jest magiczne.


Szli dróżką wyłożoną z kamyków, cała klasa wraz z nauczycielem. Kiedy dotarli na miejsce zauważyli ten sam piękny las co wcześniej. Nie wchodzili do niego, zebrali się pod laskiem na polance pełną rozmaitych i różnych roślin. Po sprawdzeniu listy obecności nauczyciel powiedział im co mają robić:
- To tak, jesteśmy na polance. Że to dopiero początek waszej nauki będziemy rozpoznawać rośliny. Musicie wybrać sobie jedną roślinę, przerysować ją oraz opisać w czym ja wam oczywiście pomogę. No to do roboty! - powiedziała rześko nauczycielka i każdy zabrał się do pracy.


Blondynka przechodziła i uważnie przyglądała się każdej roślince. Zauważyła jedną, która ją za interesowała. Śliczny kwiat koloru krwistej czerwieni. Łodygę pokrywały jeszcze mniejsze oraz drobniejsze kwiatuszki takie same jak ten duży. Płatki miały ślicznie błyszczące. Tak ten kwiat opisze dziewczyna. Podeszła do niego i otworzyła dziennik. Po chwili się obejrzała i zauważyła Jacka, który wybrał sobie ten sam kwiat do opisu.
- Ej ja byłam pierwsza! - Powiedziała dziewczyna
- Nie bo ja! - od powiedział chłopak
- Niby jak?
- Przeznaczenie? - uśmiechnął się cwanie
- Chciałbyś ... - prychnęła blondynka
- Przyznaj ... podobam ci się ... - powiedział cwanie
- Nieee? Weź idź i nie strasz ...
- Nieee? - powiedział tak samo jak ona
- Nie możesz sobie wybrać jakieś innej rośliny?
- Nie, ta mi się podoba ...
- To masz problem bo mi też ...
- Ale i tak ja ci się bardziej podobam ... - stwierdził chłopak
Dziewczyna teatralnie przewróciła oczami.
- Foch.
- Oj nie gniewaj się. Przecież żartuję ... ale i tak wiem że ci się podobam. - powiedział ze śmiechem.
Blondynka ze śmiechem rzuciła w niego piaskiem. Ten nie został jej dłużnym. I tak rozpoczęła się wojna na ... piach. Potyczka była zacięta,nikt nie ustępował i nie miał takiego  zamiaru.
Bitwę przerwał nauczyciel, który dał im karę. Cali brudni wraz z resztą klasy pod koniec  lekcji szli do szkoły.
- To twoja wina gamoniu. - powiedziała ze śmiechem dziewczyna strzepując z siebie resztki piachu
- Moja? Czyżby? Nie łatwiej byłoby się przyznać? A po za tym kto zaczął geniuszu?
- Przyznać do czegoś co jest tylko i wyłącznie w twojej bujnej wyobraźni?
- Na pewno? Ja tylko stwierdzam fakty, nic więcej.
- Fakty na podstawie bujnej wyobraźni?
I tak przez całą drogę kłócili się i śmiali. Gdy doszli do szkoły poszli się przebrać przez co spóźnili się na lekcje. Przed salą spotkali się razem.
- Znowu ty ... - powiedziała śmiejąc się
- Znowu ja. - stwierdził wesoło chłopak
Weszli do sali gdzie znajdowała się już większość uczniów. Wszystkie spojrzenia pokierowały się na nich. Szybko usiedli do ławek ale nie obyło się bez kazania.
- Nie będę dawała wam kary i to nie przejaw mej wrodzonej dobroci po prostu Brewer masz już dwie kozy a Crawford jedną. Myślę, że tyle wam wystarczy jak na jeden dzień ale nie będę już taka wyrozumiała oraz miła następnym razem więc radziłabym już więcej się nie spóźniać.
- Przepraszam ale za co JA mam 2 kozy? - powiedział z nie dowierzaniem Jack
- Z czego mi wiadomo to jedną masz z Martinezem a drugą z Crawford.
- Aa no spoko ... przy najmniej w dobrym towarzystwie. - rzucił Jack i przybił piątkę z Jerrym
- Postaram się o to, żebyście się nie nudzili ... Ale koniec tego ...Zaczynamy nowy dział ...




Lekcja minęła w spokoju aż zadzwonił dzwonek. Dziewczyna wychodziła z klasy ale po drodze usłyszała :
- No to widzimy się później. - mruknął Jack i uśmiechnął się
Dziewczyna tylko wymamrotała pod nosem jak wychodziła z klasy:
- Zapowiadana się ciekawa kara ...

                                                        

Wybaczcie ...
Szlaban, brak czasu, szkoła itd = zero rozdziałów ;/
Rozdział miałbyć już wcześniej ale nie był dokończony ...
Rozdział dla :
Olivia B.N.
Idziocha Podpadziocha
Marta Z.
Iza S.
Ana Howard
Patty Howard
Wiktoria Kuliczkowska
Tori
Luna-Mar Moon
Juli
Angelika
<3
I dla wszystkich innych osób co przeczytają ten rozdział ♥
 Dziękuję za cierpliwość <3 :*

poniedziałek, 7 października 2013

3. Nowi przyjaciele, nowe zaufanie

Rozdział dedykuję:
Oli Howard :*

Po lekcjach miał odbyć się obiad w głównej sali. Dziewczyna usiadła przy stole. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuję. Rozejrzała się dookoła i spojrzała, że przyglądała jej się Victoria i jej banda. Dziewczyna skrzywiła się na to. Nie miała ochoty na kolejne bezsensowne sprzeczki. Blondynka zabrała się za jedzenie swojego obiadu czyli spaghetti. Dziewczyna jadła swój obiad po chwili przekręciła Głowę i spojrzała, że talerz pełen jedzenia czyli spaghetti wisi w powietrzu, tuz nad jej głową. Dziewczyna szybko zatrzymała czas. Rozejrzała się po sali. Widziała chytre, fałszywe i wredne uśmieszki bandy plastików. Reszta uczniów nie zbyt widział albo nie była wtajemniczona w to co miało się po chwili stać. Niektórzy mieli twarze zdziwione i zaskoczone. Kto był na tyle wredny, żeby zrobić takie chamstwo? Victoria.  To pewne, tylko ona umie lewitacje a po za tym nienawidzi Crawford. Blondynka uśmiechnęła się i przeniosła talerz i rzuciła nim na głowę dziewczyny. Uśmiechnięta usiadła na swoje miejsce i zajęła się jedzeniem jakby nigdy nic. Po chwili rzeczywistość wróciła do normy. Talerz pełen spaghetti wylądował na głowie Victorii, dziewczyna krzyknęła przestraszona. Zaczęła się wydzierać, jak ktoś mógł jej to zrobić. Oburzona szybko uciekła z sali. Każdy zaczął się śmiać z zachowania brunetki. Sama tego chciała. Kim uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Tak kończą osoby, które chcą kogoś upokorzyć, kogoś kto ma taką moc.



Po zajęciach dziewczyna znalazła spokojne miejsce. Wszędzie pałętali się uczniowie. Dziewczyna chciała chwilę odetchnąć samotnością, najczęściej była sama. Tylko w pewnym momencie życia miała z kim dzielić się miłością i szczęściem ale wszystko kiedyś się kończy a to skończyło się bardzo boleśnie dla dziewczyny. Usiadła na parapecie i patrzyła na dwór. Dlatego, że myślała o swojej siostrze. Po chwili ktoś przerwał jej rozmyślenia. Spojrzała  na winowajcę. Okazał się nim Jack. Uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny.
- Co słychać? - zapytał przyjaźnie
- Nic. - odp krótko
- Ej, czemu jesteś smutna?
- Nieważne. - powiedziała obojętnie dziewczyna
- Ważne, dla mnie ważne. To powiesz co się dzieje?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Na pewno? - upewniał się chłopak
- Tak, chyba tak. - odp z wahaniem, z jednej strony nie chciała mówić mu o sobie i swoich problemach a w drugiej strony nie miała komu się wyżalić, a coś ciągnęło ją do Jacka, jeszcze nie wiedziała co, ale coś na pewno.
- Ale wiesz jak coś to ja pomogę.
- Jesteś strasznie uparty. Wiesz?
- Wiem. - uśmiechnął się tym swoim pięknym uśmiechem
- Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję.

- Miałam siostrę, kochałam ją nad życie. Matki nie miałyśmy a  ojciec chlał całymi dniami. Miałyśmy tylko siebie, nikogo więcej. Pieniędzy nie miałyśmy a nie pozwoliłabym żeby  Maja - moja siostra - chodziła głodna. Wolałam ja nie dojadać albo w ogóle nie jeść, żeby tylko ona zjadła. W pewnym momencie naszego życie nie miałyśmy ani pieniędzy ani jedzenia. Ojciec  pił pod sklepem albo chodził gdzieś z tymi swoimi kolegami. Lodówka pusta a znajomych ani rodziny dalszej nie mieliśmy. Do żadnego ośrodka nie miałyśmy zamiaru  pójść, żadna z nas nie zniosłaby chwili bez tej drugiej. Nie miałyśmy nic, postanowiłam ukraść jedzenie. Nie dla siebie, tylko  dla niej. Czasem cały dzień albo kilka chodziłam głodna. Zrobiłabym dla niej wszystko a kradzież też wchodziła w rachubę. Zaczaiłam się pod sklepem i szybko zabrałam jakieś jedzenie, pochowałam je w bluzie a na głowie miałam kaptur, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Kto by chciał mi pomóc? Nikt. Niestety sprzedawca mnie przyłapał, zaczęłam się szarpać i próbować uciec, niestety nic nie pomagało. Wtedy po raz pierwszy w życiu zatrzymałam czas. Strasznie się prze straszyłam ale było to takie magiczne uczucie, którego nie zapomnę do końca życia. Uciekłam z tego sklepu. Niestety jakiś czas później Maja zmarła. Wiesz jak to cholernie bolało?! Nie mogłam jej pomóc, nie potrafiłam. To przeze mnie. Mogłabym jakoś ją uchronić, zabrać ją do szpitala ale wtedy nie miałam ani pieniędzy ani doświadczenia. Chciałabym cofnąć czas. I mogę ale boję się, że nic na to nie poradzę, że nikt nie bd w stanie mi pomóc. A po za tym nie mogę mieszać się w sprawy, które się wydarzyły. To trudne, czasem aż za. A po za tym boję się utknąć nie w swojej rzeczywistości. - wtedy nie wytrzymała i zaczęła cicho płakać.

Dziewczyna gdy opowiadała swoją historię malowała na szybie serduszko. Które już trochę zanikło. Chłopak widząc, że dziewczyna skończyła już opowiadać, przysunął się do niej i mocno ale czule przytulił. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego a po 2 minutach uścisku nastolatkowie odsunęli się od siebie. Jack popatrzył najpierw na blondynkę a później na serce i je poprawił.




- Ja chciałbym mięć twoją moc. Wtedy mógłbym zatrzymać to co się stało. Uratować ich.
- Kogo? - zapytała delikatnie i czule zdziwiona blondynka
- Moich bliskich.
- Co się stało?
Chłopak uśmiechnął się czule.
- Nieważne. Chodźmy już bo zaczną się martwić.
- Poprawka, bd się martwić o cb nie o mnie. - powiedziała trochę smutno
- O nas, wszyscy chcą cię poznać. Chodź przedstawię cię. - uśmiechnął się chłopak i chwycił blondynkę za rękę prowadzić do pokoju chłopaków, gdzie dzisiaj prze siadywała paczka. Weszli do pokoju i zastali wszystkich.
- Hej wam.
- O cześć, właśnie zastanawialiśmy się gdzie jesteś. - powiedziała Grace
- Albo raczej z kim. - uśmiechnęła się Mika
- Hej, jestem Kim. - przedstawiła się niepewnie dziewczyna
- Wiemy, chodź do nas. - powiedziała Julia i poklepała miejsce na łóżku obok siebie.
- Chyba jest nowa para. - zaśmiał się chytre Jerry
- Co? - nie zrozumieli wszyscy a wtedy Latynos kiwnął głową na splecione ręce Jacka i Kim. Natychmiast ,,para'' oddaliła się od sb i puszczając ręce. Uśmiechając się z niezręcznej sytuacji. Przez cały wieczór wszyscy świetnie się bawili. Kim dogadywała się z nimi fantastycznie. Na początku była nieśmiała i niepewna ale później rozkręciła się. Każdy czuł się tak jakby znał już wcześniej Kim, po prostu rozmowa im się nie kończyła, a śmiechu było przy tym nie miara. W bardzo dobrych humorach zasnęli na łóżkach albo podłodze.

                                                                      

  Damian Rice - 9 Crimes (Live Abbey Road 2006)
ja pisałam przy tej piosence,ostatnio bardzo mi się podoba ;> 
  Jestem w szoku, że jestem taka nieogranięta ;o niczym Jerry xD
  Strasznie przepraszam wszystkie osoby, które czekały tu na rozdział :( ale serio jakoś tak wyszło, że nie dodawałam ;c 
Jeszcze raz przepraszam i kocham was xoxo :***

niedziela, 15 września 2013

2. Niezwykła szkoła dla niezwykłych uczniów


 ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ :


Jechali 15 minut aż dojechali do wielkiej posesji. Brama się otworzyła. Była stara z wyglądu, jak się otwierała każdy kto był niedaleko usłyszał głośny zgrzyt. Przy bramie rosły wielki tuje albo coś w rodzaju tuj. Wielkie krzaczory w niektórych miejscach widoczne były drobne niebieskie kwiatuszki. Dróżka była wyłożona brązowymi kamykami.


*


Dojechali do wielkiego budynku. Połączenie starożytnego zamku z nowoczesnymi fragmentami. Po prostu, było pięknie.
Wysiadali po kolei z pojazdu. Przed budynkiem znalazła się spora grupa osób. Zauważyła spośród zgromadzonych osoby z którymi siedziała w przedziale. Usiadła na ławce. Po chwili kobieta która miała z 45 lat zawołała wszystkich do  siebie. Kim pokierowała się w jej kierunku.
- Podejdźcie tu wszyscy. Dobrze, a więc znajdujemy się teraz przed szkołą, w której będziecie w najbliższym czasie mieli zaszczyt się uczyć. Teraz wszyscy udamy się do sali głównej. Proszę za mną.
 Nauczycielka zaczęła kierować się wprost do szkoły a za nią uczniowie.

*

Weszli do wielkiego korytarza gdzie nauczycielka poprowadziła ich do trzecich drzwi po prawej stronie korytarza.  Weszli do wielkiej przyozdobionej sali. Na środku znajdowały się wzdłuż  trzy stoły wypełnione potrawami. Przy dwóch stołach znajdowali się różni uczniowie, natomiast trzeci był stół był prawie pusty ze względu na nowych uczniów. Niektórzy starsi a niektórzy trochę młodsi od przybyłych. Na samym końcu znajdował się wielki stół dla nauczycieli  po środku dla dyrektora.
Wszystkie spojrzenia pokierowały się na nowych uczniów. Każdy obserwował ich nawet najmniejszy ruch. Nauczycielka kazała im usiąść w trzecim stole. Uczniowie posyłali nowym serdeczne uśmiechy. Kim usiadła obok jakieś dziewczyny w rudych włosach a przystojnym blondynem. Po chwili przemówił dyrektor.
- Witam przybyłych uczniów. Cieszę się, że wszyscy dotarliśmy po wakacjach zdrowi, wypoczęci i przepełnieni zapałem do zdobywania wiedzy. Przypomnę  iż uczymy się  jak najlepiej wykorzystywać nasze moce. Uczyć się o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Powitajmy teraz serdecznie nowych uczniów. - jak wy powiedział te słowa w całej sali zapanowały huczne oklaski. Kim uśmiechnęła się delikatnie. Już wie, że tu jest jej miejsce na Ziemi.


*

Po przywitaniu rozpoczęła się uczta. Później natomiast nauczycielka rozdawała wszystkim plany zajęć oraz przydział pokoju. Kim miała 4. Szczęśliwą czwórkę - jej ulubioną liczbę. W każdym pokoju znajdowało się pięć łóżek. Dziewczyna weszła do pokoju i zastała tam resztę ,,współlokatorek''. Były nimi Grace,Julia, szczupła brunetka z delikatnie kręcącymi włosami oraz ... Victoria. Dziewczyny uśmiechnęły się serdecznie i ciepło do blondynki no może oprócz Victorii, ona miała ponurą wręcz zrozpaczoną minę a jak zobaczyła Kim to wyglądało tak jakby zaraz miała zacząć płakać. Widać było, że nie spodziewała się ,,takiego'' towarzystwa.
- Nie no jeszcze ty. Pięknie, po prostu wspaniale. Będę w pokoju z bandą wieśniaczek ... - marudziła Victoria.
- Myślisz, że my się cieszymy z twojego towarzystwa? - powiedziała Grace
- Powinniście. To zaszczyt spędzać chodź by chwilę ze mną.
- Chyba nie wiesz co to pytanie retoryczne. - skrzywiła się Julia.
- Nie muszę wiedzieć, wystarczy mój wdzięk, talent i uroda.
- Niestety ale ty nic z tego nie masz. - docięła brunetka.
Victoria walnęła focha za przeproszeniem. Obróciła się na pięcie i rzuciła krótkie:
- Viki odchodzi.
Jak zamknęły się za nią drzwi Grace odezwała się do brunetki o delikatnie kręconych włosach.
- Nieźle jej docięłaś, należało się małpie.
- Nie obrażając małp. - powiedziała ze śmiechem dziewczyna.
Wszystkie się roześmiały, blondynka tylko rozglądała się po pomieszczeniu ale z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Jestem Mika.
- Grace i Julia.
Blondynka usiadła na wolnym łóżku i zaczęła się rozpakowywać. Dziewczyny spojrzały pytająco w stronę Kim ale ona była zbyt pochłonięta patrzeniem w fotografię. Nawet nie zauważyły w jaką bo położyła szybko pod poduszką. Widać było, że dla dziewczyny była bardzo cenna. Wzruszyły ramionami i także zajęły się rozpakowywaniem.


*

Wieczorem gdy wszystkie rzeczy były tam gdzie powinny, to znaczy rozpakowane dziewczyny z pokoju 4 jak i reszta uczniów zeszła do sali. Sala była na ważne uroczystości oraz miejscem posiłków.
Kim weszła powoli, niepewnym krokiem do sali. Teraz pomieszczenie zmieniło barwy oraz ozdoby. Wystrój był mniej uroczysty niż wcześniej. Usiadła gdzieś z boku i zajęła się jedzeniem. Czuła, że ktoś ją obserwuję. Nie myliła się bo kilka osób patrzyło się na nią dociekliwie i ciekawie. Wiedziała, że obserwują ją. Nie chciała być w centrum uwagi. Zauważyła niedaleko wolne miejsca. Nikt tam nie siedział. Po chwili Kim zniknęła ze swojego miejsca i przeniosła się na wolne. Obserwatorzy byli zdziwieni tym zachowaniem, a Kim zadowolona, że ,,nie wyróżnia się z tłumu''.

*
 Po skończeniu posiłku w spokoju udała się do pokoju. Gdy była w pokoju wzięła piżamę czyli krótki rękawek i krótkie spodenki i poszła się wykąpać. Jak już wróciła w pokoju znajdowało się kilka osób. Mianowicie Grace, Mika, Julia, Victoria i jakaś dziewczyna oraz chłopaki Jack,Jerry,Milton i Brody. Jak blondynka pojawiła się z drzwiach wszystkie spojrzenia skierowały się na nią.
- Wow - szepnął Jack
Jack i Brody spojrzeli na nią i zaczęli lustrować ją wzrokiem.
Kim zignorowała ich i szybko położyła się pod kołdrę.
- Jacki ... - brunetka próbowała zwrócić uwagę chłopaka na siebie
- Yyy co? - zapytał nie ogarnięty
- Popatrz na mnie ...
Koleżanka Victorii natomiast zwracała uwagę Brody'ego na siebie. Znajomi rozmawiali a plastiki zaczepiały i ,,śliniły'' się do chłopaków. Blondynka po krótkim czasie usnęła a znajomi niedługo po niej po rozchodzili się do swoich pokoi, ponieważ jest zarządzona cisza nocna.

*

Na następny dzień dziewczyny wstały wypoczęte. Ubrały się i zeszły na śniadanie, które minęło szybko. Uczniowie skierowali się na sale lekcyjną. Cała klasa usiadła a do sali weszła ta sama kobieta co poprowadziła ich na sale. Nauczycielka przyjrzała się uważnie całej klasie.
- Witam. Nazywam się Miranda Smith. Ale proszę zwracać się do mnie pani Smith lub pani profesor. Będę was uczyć jak najlepiej wykorzystywać waszą moc. Jakieś pytania? Nie? Więc, żeby się zapoznać będziecie mówić swoje imiona lub nazwiska oraz moce. Dobrze zaczynajmy, to kto pierwszy? Może ty. - wskazała Jerrego
- Nazywam się Jerry Martinez i moją mocą jest super szybkość.
-Umiesz biegać bo wodzie bez zatonięcia? - spytała z ciekawością pani Smith
- Yyy ... ja nie wiem ...
- Nic się nie przejmuj bo po to są te lekcje, mówcie po kolei. Śmiało.- uśmiechnęła się nauczycielka
- Okey... więc nazywam się Jack Brewer. Mam moc regeneracji.
- Ciekawe ... czyli jesteś nieśmiertelny?
Jack wzruszył ramionami.
- Dobrze ... następna osoba ...
- Mam na imię Mika i rozumiem mowę zwierząt. - powiedziała brunetka z pokoju Kim
- A umiesz się z nimi porozumieć? Żeby ciebie zrozumiały?
- Nie wiem. - powiedziała po zastanowieniu dziewczyna.
Każdy mówił swoje imiona i moce a nauczycielka zadawała po jednym lub dwóch pytań dotyczących ich mocy. Najczęściej napotykała się na odpowiedzi typu ,,Nie wiem''. Naszła wreszcie kolej na Kim.
- Dobrze, została na koniec ostatnia osoba. Powiedz tak jak inni imię i moc. - zagadnęła serdecznie nauczycielka
Blondynka wstała i wszystkie spojrzenia pokierowały się na nią.
- Kim. - powiedziała i usiadła na swoje miejsce
- A jaką masz moc Kim?
- Po co to pani? - zapytała cicho dziewczyna
- Po co w ogóle pani się jej pyta. Przecież takie nic nie ma żadnej wartościowej umiejętności. Dziwię się, że przyjęli cię do szkoły. - powiedziała bezczelnie Victoria, głosem pełnym jadu
- To twój problem, nie mój. - od powiedziała spokojnie dziewczyna
- Spokój już. Kim powiedz jaką masz moc, żebym wiedziała jak pomóc ci udoskonalić ją.
- Mam moc, którą zobaczy tylko ktoś komu na to pozwolę.

*

I w tym momencie zadzwonił dzwonek, który oznaczał koniec lekcji. Wszyscy wyszli na przerwę. Kim usiadła na ławce i czekała na następną lekcję. Gdy przerwa się skończyła każdy udał się do przebieralni. Kim ubrała krótki rękawek i spodenki do kolan.  Podeszła do grupki uczniów gdzie nauczyciel mówił co będą robić na lekcji.
- Więc dzisiaj zrobimy sobie biegi. Wszyscy zrobią kółeczko wokół boiska. Do roboty.

Jak mówił kółeczko miał na myśli obiegnięcie wielkiego boiska, bardzo dużego. Wszyscy byli nie zadowoleni oprócz ... Jerrego, był prze szczęśliwy, że może ,,pobiegać''.
- Ale super. Nareszcie coś dla Jerrego. Who oo - krzyknął głośno Martinez.
- Stary, nie emocjonuj  się tak. - powiedział do przyjaciela Jack.
- Jerry wkracza do akcji - jak powiedział to zaczął rozgrzewkę a mianowicie wykonywał jakieś ruchy taneczne.
- Co robisz stary? - zapytał się Jack przyjaciela
- Joł, bez rozgrzewki się zmęczę
- Przecież twoją mocą jest  super szybkość ...
- Zapomniałem ... - od powiedział jak zwykle nie ogarnięty
Wszyscy ustawili się na swoich miejscach (włącznie z Jerrym xD) i nauczyciel krzyknął :
- Gotowi? Start. - krzyknął i wystartowali.
Nikt się nie obejrzał, nie zdążył powiedzieć ani jednego słowa, ponieważ dwóch uczniów znalazło się na mecie < start był metą biegu, bo kółko xD>. Wszyscy zatrzymali  się zszokowani się  i zaczęli przyglądać osobom, które były pierwsze. Trener wytrzeszczy gały i podszedł do kamerki która uwieczniała, kto szybciej znalazł się na mecie.
Wszyscy podbiegli do zwycięzców, nie mieli daleko bo większość to zrobiło tylko kilka kroków. W tym czasie przyszedł nauczyciel.
- Więc tak wychodzi na to, że jest ... remis.
Wszyscy się uśmiechnęli na tą wiadomość, nawet Kim. Jerry był zdziwiony bo nikt ale to NIKT go jeszcze nie pokonał w biegach. Uczniowie pograturowali dwójce wspaniałego, choć krótkiego biegu.


*

Nikt nie wiedział jak to zrobiła Kim ... oprócz jej samej. A było to bardzo proste. Po prostu moc jej dużo w tym pomogła. Jej moc polegała na wstrzymywaniu czasu, umiała zatrzymać i przywrócić bieg czasu. Więc zatrzymała czas i cofnęła się do mety, później przywróciła rzeczywistość i wyglądało na to iż sama przebiegła całe kółko a tak naprawdę zrobiła parę kroków w tył. Swoją moc nie wykorzystuję w 100 % . Dlaczego? Boi się.

--------------------------------------------------------

Rozdziały na tym blogu będę dodawać co tydzień lub dwa. Zależy, czy się wyrobię xD
Następny rozdział mam już calutki w głowie zaplanowany co w nim bd ( miej więcej) xD
Mam nadzieję, że troszkę zaskoczyłam was z tym zatrzymywanie czasu :D ale nie martwcie się wy także miałyście rację. Moc ma związaną z czasem: czyli podróżuję i zatrzymuję xD
Okey, zmykam ... idę się kąpać xD 

 Papatki i trzymajcie się ciepło bo teraz ( u mnie, a u was nw xD) jest słaba pogoda. Zimno i deszczowo ;x. 
♥ Dzięki, że czytacie ♥

piątek, 30 sierpnia 2013

1. Podróż pociągiem ...

Osamotniona, taka jest w tej chwili. Siedzi w pustym przedziale, co akurat jej pasuję, nie musi z nikim rozmawiać, nie musi tłumaczyć się ze swojego życia. Nie musi zwierzać się ze swoich czynów, nikt nie mówi jej jak żyć. Żadnej porady, przywykła do tego. To jest ciężkie ale ona to próbuje prze zwyciężyć. Próbuję być silna, nie zawsze wychodzi ale w wielu przypadkach idzie jej to na dobre. Uczy się na błędach.

                       *


Jedzie do szkoły, usiadła na pierwszej stacji gdzie zatrzymywał się pociąg to tłumaczy dlaczego jest sama w przedziale. Mają zajechać na jeszcze kilka stacji albo jedną, dziewczyna sama zbytnio się w tym nie orientuję. Pociąg jedzie w zawrotnej prędkości, przyroda chwali się swym pięknem a powietrze świerzością.


                        *


Zatrzymali się w jakimś miejscu, wszędzie drzwi zaczęły się otwierać, słychać było mnóstwo głośnych krzyków. Każdy się przepychał żeby, zająć dobre miejsce. Drzwi do przedziału Kim się otworzyły i weszły osoby. Na początku szczupła brunetka ubrana w czerwoną sukienkę we wzory po niej weszła drobna szatynka w okularach ubrana krótki, biały rękawek i czarny żakiet oraz czarne spodnie, później chłopak o rudych włosach ubrany w niebieski sweter i białą koszule z kołnierzykiem do tego założył szare spodnie, Latynos w czapce, kolorowej koszulce z nadrukami i jeansową czarną kurtkę z spodniami w tym samym kolorze,szatyn w koszulce czerwonej z jeansami i na końcu brunet ubrany w niebieską koszulę pod którą włożył biały, krótki rękawek i jeansy. Wszyscy byli szeroko uśmiechnięci i się śmiali.
- Hej, te miejsca są wolne? - zagadnęła brunetka
Kim nic nie od powiedziała tylko wpatrywała się w przestrzeń za oknem. Popatrzyli na siebie a Latynos wyskoczył z tekstem :
- Wariatka ...? - zapytał bruneta w niebieskiej koszulce.
- Jerry nie wszyscy ludzie to wariaty tak jak ty... - od powiedział ze śmiechem chłopak.
- Nie zwracaj na niego uwagi -powiedziała brunetka ale nie doczekała żadnej odpowiedzi ani za interesowania - albo w ogóle na nas nie zwracaj uwagi ... jak robisz to teraz ...
I znowu żadnej reakcji. Usiedli na swoich miejscach.
- Jestem Grace - przedstawiła się każdemu brunetka
- Julia -  powiedziała szatynka w okularach
- Milton - od powiedział rudy chłopak
- Jestem Jack a to Jerry - przedstawił siebie brunet w niebieskiej koszuli i swojego przyjaciela Latynosa
- Brody - powiedział szatyn w czerwonej bluzce
Spojrzeli na blondynkę z uśmiechami. Ale nie doczekali się odpowiedzi jak ma na imię.
- Jak się nazywasz? - zwrócił się Jack
I znowu nic ale po chwili usłyszeli pstryk palcami. Dziewczyna zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu.


                        *


Wszyscy byli zdziwieni jej zniknięciem. Nie spodziewali się czegoś takiego.
- Ej a może ona umie być niewidzialna? - zapytała szatynka Julia
-Ja to potrafię - oznajmiła Grace
- Ale przecież są ludzie którzy, mają tą samą moc - od powiedział Milton trochę przemądrzale
- Właśnie jakie macie moce - zapytał ciekawy Jerry
- Potrafię być niewidzialna, patrz - od powiedziała Grace i zniknęła tak samo jak Kim ale z tą różnicą że, Grace miała obok torebkę która, nie zniknęła tylko tak jak wcześniej się na niej opierała
- Ja jestem super szybki ale nie pokaże tego bo jest za mało miejsca - oświadczył Jerry
- Moją mocą jest oddziaływanie na przedmioty elektryczne.
- Co? - zapytał zdziwiony Jerry
- W twoim potocznym języku będzie oznaczało to iż mogę naprawić, zepsuć lub zrobić co mi się żywnie podoba z przedmiotem elektrycznym na przykład dajmy telefonem.
- Ooo to weź mi napraw. Nie słychać w ogóle muzyki - powiedział beztrosko Jerry i podał Miltonowi telefon.
Chłopak tylko potrzymał chwilę i oddał telefon działający bez zarzutu.
- Ekstra, więcej kasy na słodycze bo nie bd musiał kupować nowego - od powiedział szczęśliwy brunet.
Znajomi popatrzyli dziwnie na Latynosa.
- No co? Lubię słodycze ...
- Ja mam moc przyrody. Potrafię zrobić tak, żeby uschły lub odżyły albo wyrosły wielkie rośliny - powiedziała Julia
- To ty dałaś chłopcowi za krowę magiczne fasolki które, tak wyrosły - przeraził się Jerry
- O co mu chodzi?
- Nie o nic, po prostu za dużo bajek ostatnio się na oglądał - wytłumaczył zachowanie Latynosa Jack
- Ej, miałeś nikomu nie mówić - obraził się chłopak
- A ty jaki masz dar? - zapytał Jack Brody'iego
- Regeneracja... - od powiedział szatyn
- Jakby nieśmiertelność - szepnął Jack
- Nie ... , nie do końca ... , starzeje się normalnie itd ale nie można mnie zabić ... - wytłumaczył
- To dziwne ... - powiedział powoli brunet
- Dlaczego? - powiedział wyniośle szatyn
- Bo ja ... mam tą samą moc ...


                        *


Spojrzeli oboje po sobie a reszta patrzyła raz na Jacka, raz na Brody'ego.
- Ej, nie uważacie że, ta blondynka jest jakaś dziwna? Przecież nie można tak sobie od tak znikać, prawda? - zapytał Jerry chcąc zmienić temat
- W ogóle nawet się nie przedstawiła, nie odezwała ani słowem.
- Może ma swoje powody. - zauważył Jack
- Pewnie tak. Kiedy dojedziemy do szkoły? Już nie mogę się doczekać - powiedziała Grace
- Za jakieś 30 minut - powiedział Milton


                        *


Po chwili było słychać strzelenie z palców i na swoim miejscu jak wcześniej zniknęła tylko tym razem pojawiła się owa tajemnicza blondynka. Większość była zdziwiona dziwnym zachowaniem dziewczyny i dziwnymi zniknięciami i pojawieniami. Miała na uszach słuchawki i nie zwracała najmniejszej uwagi na pozostałe osoby które, przyglądały jej się z ciekawością. 


                        *

Wtedy do przedziału weszła jakaś szczupła szatynka. Spojrzała wyniośle na połowę osób. Przyglądała się z zainteresowaniem paru osobom. Mianowicie najbardziej Jackowi, widać było że, wpadł jej w oko, Brody też był nawet w jej typie ale mniej niż Jack. Popatrzyła na resztę a jej wzrok pokierował się na blondynkę. Zapewne obawiała się konkurencji. Dziewczyna była naprawdę ładna, szczupła, ładna buzia i do tego jeszcze blondynka. 
- Jestem  Victoria ale dla przyjaciół Viki. - powiedziała z sztucznym uśmiechem 
- Grace.
-Julia.
-Milton.
-Jerry.
-Brody.
Przedstawili się po kolei.
- A ty kochanie jak się nazywasz? - Spytała z maślanymi oczami w stronę bruneta
- Jack. - od powiedział chłopak
- A ty?- zapytała się blondynki
Nic nie od powiedziała, jednym słowem ją olała.
- Słyszysz? Pytam się jak masz na imię! 
- Ona ci nie powie, nam też nie powiedziała.- powiedział Milton
- Nie lubię jak ktoś mnie olewa albo sprzeciwia się ...
Spojrzeli na blondynkę a ona nic, po prostu jakby jej nie było. Jakby było jej ciało ale zabrakło duszy.
- Czasami mam wrażenie że, jedziemy w przedziale z nieboszczykiem. - powiedział ze strachem Jerry
Znajomi pokręcili głowami ale w głębi duszy zgadzali się z chłopakiem. 
- Jaką masz moc? - zapytała Julia 
- Lewitacja, potrafię unieść w powietrze przedmioty do 30 kg - od powiedziała wyniośle z dumą 
Powiedzieli swoje moce a dziewczyna patrzyła z litością i współczuciem wymalowanym na twarzy no może oprócz Jacka. Była zachwycona jego mocą ... tylko dlatego że, był przystojny, w jej typie.
- A ty jaką masz moc? - żadnej odpowiedzi ze strony blondynki - Pewnie żadnej nie masz. Zgadza się? Albo masz strasznie marną do której nie masz odwagi się przyznać.
  
                        *

 Na szczęście pociąg się zatrzymał co oznaczało że, są już na miejscu. Wszyscy zerwali się z miejsc. Był straszny gwar z powodu nowych uczniów przybywających do szkoły. Wielkiej szkoły uczącej jak najlepiej korzystać z magi. Z darów niebios którzy, posiadają tylko niezwykli uczniowie. Każdy ma różne moce, jedne silniejsze, drugie słabsze ale każde tak samo niezwykłe i wyjątkowe.

                         *

Kim powolutku, bez pośpiechu zdjęła walizkę i udała się do drzwi pociągu. Wysiadła i z resztą uczniów pokierowała się do wozu który, zabierał nowych uczniów do magicznej szkoły. Wsiadła i pojazd ruszył. W pojeździe znajdowało się jeszcze z 10 osób. Ruszył i jechali. Jechali w głębi lasu. Piękny, niezwykły ukrywający dużo tajemnic. Ktoś się o coś ją pytał ale ona była zbyt za fascynowana pięknem lasu.  

                        *
Jechali 15 minut aż dojechali ...

----------------------------------------------------------------------------------------
Będzie o magii ... Chciałam coś spróbować pisać w tym stylu ... Nw czy to dobry pomysł ale pisze i bd :D Oki koki a teraz jak obstawiacie :
-Jaką moc ma Kim? 
Kto zgadnie temu dedykuję następny rozdział ♥ 
(Podpowiedź jest w  tytule i w adresie xd )

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Prolog

Jedzie pociągiem, zajęła miejsce przy oknie. Patrzy na otaczający ją świat. Za niknącymi drzewami w tle błękitnego nieba i słońca. Słyszy gdzieś w oddali pociąg, który tak naprawdę wszyscy słyszą bardzo wyraźnie, krzyki, śpiewy, szumy. Tylko ona tego nie słyszy, nie widzi. Dlaczego? Odcięła się od bierzącej rzeczywistości, jest pogrążona we własnym świecie. Świecie nieznanym nikomu
Narazie.